sobota, 28 kwietnia 2007

Tydzień chorusia...

.. przed długim łikendem...

  

Tak tak gnuśnieję w domu już od środy (miałam tylko trzy lekcje więc poszłam, ale czwartek i piątek cały czas na leżąco).. O przepraszam - lecze się ;) A dopadło mnie to co w tatmym roku czyli zapalenie gardła i zatoki.. Tyle, że w tym roku się nie szczepiłam.. I teraz to juz w ogole nie wiem czy warto się szczepić skoro tak czy siak jestem chora.. Może ja po prostu choć raz w roku muszę sobie pochrychać? Może.. to i tak  mniej niż przed ślubem - wtedy to było conamniej pare razy częściej! Stwierdzam więc, że ten klimat tutaj jest o wiele łagodniejszy - a niby ten sam kraj hehe :) Na razie antybiotyk i ibuprom zatoki musi pomóc, chociaż troche boję sie powikłań - tyle się teraz o tym słyszy...

Jak widać mój długi wekend będzie troche dłuższy :oD ale nie do końca, bo w poniedziałek i tak musze iść do roboty.. Co prawda tylko na dwie godziny i to na 8 - więc nie będe narzekać:) I tak się tłumów na lekcjach się nie spodziewam hehe - trzecie klasy gimanzjum nie są aż tak gorliwe, szczególnie po teście. Ale za to pierwszaki zawsze dopisują - współczuje reszcie nauczycieli.. Ale najbardziej denerujące jest to, że w piątek z samiutkiego rana, ładnie ubrana musze się zwlec i wybrać się w podróż przez pół miasta tylko po to  żeby siedzieć w jedym miejscu do 12.50 i nic nie robić. Chyba mnie coś trafi, ale staram sobie wytłumaczyć, że to nie jest żadna praca - to po prostu matura z polskiego i to trafiła mi się grupa z rozszerzonym! Już od dawna klnę pod nosem na wszystkich którzy są odpowiedzialni za to, że matury są akurat w środku długiego weekendu - no czy oni na prawdę nie mogli zacząć w poniedziałek???? Ale na pewno bardziej przejęli się tym maturzyści - ?? - a może tylko ja? No nie ważne.

Za to w poniedziałek późnym wieczorem - bo mam jeszcze niemiecki po południu i test :/- jedziemy na łono natury czyli na kujawską wieś, gdzie powitamy przybyszów z mazowsza i dolnego Śląska ;oD Oby tylko nie za bardzo padało - bo tradycyjnie chcieli byśmy wybrać się na jakieś wycieczki ;oD

Reasumując (piękne słowo nieprawdaż - hehe) pomimo choróbska, testów, roboty kiedy wszyscy inni mają wolne, duchoty, pustego portfela i innych rzeczy które "umilają"  zwykłym ludziom życie - wolne dni zapowiadają się optymistycznie ;oD To jakby przedsmak wakacji - które już zbliżają się Wielkimi krokami ;oD

P.S. Okazuje się, że do mieszkania nie wprowadzimy się w pod koniec maja a dopiero w wakacje - nie zdjąrzyli jeszcze wymalowac domu... Ech... Takie życie

 -> NAJLEPIEJ NA NIC NIGDY SIĘ NIE NASTAWIAĆ!!! <-

P.S.2. A czy ja juz pisałam, ze mój Mężuś jest najlwspanialszy na świecie?? Jest najkochańszy - pielęgnuję mnie chorusia już od środy - nawet wolne sobie wziął - i przynosi mi herbatkę i gotuje obiady i zakupy robi i zmywa codziennie!!! Taki jest mój super Mężuś!!! O!!!

POZDROWIONKA!   

piątek, 20 kwietnia 2007

Imieniny ulicy..

były następnego dnia!

Najpierw były występy w Studium Medycznym - super przedstawienie gimnazjalistów, przeurocze dzieciaczki z 3 klasy i tańczące dziewczyny od nas:)

    

A potem w Dolinie nieopodal naszej szkoły odbyła się plenerowa impreza dla dzieci - rysowanie, wyklejanie, losowanie, pokazy pieska i samochodów mundurowych.

A potem kolorowym korowodem przeszliśmy rynkiem do słynnego pomnika pod którym złożyliśmy kwiaty. Czyli było trochę oficjalnie tego dnia. Ludzie pewnie w głowę zachodzili co się dzieje, szczególnie gdy puszczono hymn państwowy a potem hymn UE i to powiedzmy niezbyt cicho - ;oD

A ja zostałam tym razem nadwornym kamerzystą. I muszę podreślić, że nigdy kamery w ręku nie trzymałam, a tym bardziej nic nie nagrywałam. Więc moje zdziwienie było ogromne gdy nasz szalony dyrektor z rana powiedział "będziesz dzisiaj nagrywać, nie szkodzi, że nie umiesz - będzie dobrze" ;oD Jakby co to nie moja wina, że coś skasowałam.. Może coś się udało - hehe ;oD

  A to ja w nowej roli ;o) I fryzurze ..                 CAŁUSKI!

czwartek, 19 kwietnia 2007

Piknik Europejski

Uff... !!!

Udało się! To niesamowite jak taka impreza mogła przebiec bez zgrzytów, ale jednak wszystko wyszło pieknie ;-D Co prawda dzieci były okropnie zmęczone pod koniec i to pewnie nie bardziej niż my :-) No i ten przeraźliwie mroźny wiatr..

Brały w niej udział  trzy szkoły: zwykła podstawówka, nasza i jedno z gimanzjów. Nasze dzieci o dziwo lepiej się spisały w kontakcie z oficjelami niż młodzież. Utwierdziłam się w przekonaniu, że wolę uczyć w podstawówce..!

Jeździliśmy kolorowym autobusem, który sami udekorowaliśmy:

  skortowany przez Policję i Straż Miejską

Wzięliśmy wybrane dzieci z naszej szkoły, pojechaliśmy po resztę z podstawowki, w tym parę oficjeli i zajechaliśmy do gimnazjum, gdzie w kalsach odbywały sie warsztaty o niektórych krajach Europejskich:

        

Dzieci brały udział w różnych zabawach a na koniec odrysowywały monety Euro:

  

A potem mogły za to kupić prawdziwe pyszności:

      

to był szał żarcicha z całego świata!!!

A potem były tańce - oczywiście gościom najbardziej podobał się cancan:

  

Potem pojechaliśmy do kolejnej szkoły, gdzie obejrzeliśmy cudne przedstawienie przygotowane przez przesłodkie dzieciaczki z trzeciej klasy. Hitem była piosenka o duszkach czyściochach! Rewelacja po prostu:

  

Można było sobie pozwiedzać radiowozy, a nawet zawyć syrenami - niezła radocha:

  

No i oczywiście były zajęcia w klasach-robienie przedmiotów ze śmieci.. :)

A u nas był Dzień Biały - można było przejść wszystkie podstawowe badania, a nawet nauczyć się sztucznego oddychania! Nawet pani kurator chwaliła się, że przeszła przez wszystkie gabinety.

Zabawa była przednia! A dla mnie, młodej nauczycielki prawdziwą nobilitacją był obiad z szychami naszego miasta - no i wszystkimi naczymi dyrektorami. Nawet za wiele nie zjadłam, bo siedziałam na przeciwko mojej dyrektorki... A ja dopiero drugi rok tu pracuję...Co za stres.. Nie ma to jak robic awans - tylu ludzi człowiek może poznać i w dodatku do mediów trafić..hehe :)

I niby się  wydaje, że koniec roku tak blisko...

CAŁUSKI zmęczuski!

czwartek, 12 kwietnia 2007

Brukselka i zmiany..

.. tak jak to kobieta uwielbiam zmiany i uwielbiam spełniać swoje zachcianki ;oD Przed ślubem byłam w tym bardziej beztroska i dlatego kaska przelatywała mi miedzy palcami.. Odkąd głową rodziny jest Mężuś - na szczęście dla nas obojga -  i trzyma kasę, musze być bardziej kreatywana jeśli chodzi o spełnianie zachcianek - choć niestety Mężuś mi nie żałuje :oD Niestety -  bo mógłby tego czasem nie robic dla mojego dobra hehe ;oD Choć stwierdzam ostatnio z zaskoczeniem, że jakoś nie potrzebuję nie wiadomo czego.. ;oD Nauczyłam sie żyć oszczędnie [czyt. przestałam być rozrzutna!] i przy okazji widze, że mój Luby troche nauczył się rozrzutności umiarkowanej. Czyli połączenie oszczędnego z rozrzutnikiem [:oD] daje umiarkowanie w tym i w tym! I widzę, że jest to bardzo dobre! O!

A dzisiaj mam wolne - udało mi się nie być w komisji pilnującej szóstych klas! A jak to zwykle bywa w wolne dni - choć wiem, że mam robote - uwielbiam się choć troche pobyczyć! Niesety potem mam ogromne wyrzuty sumienia, że czegoś tam nie zrobiłam a mogłam.. Niestety moja natura jest silniejsza... Jestem po prostu osobnikiem, który jak leniuchuje to na całego, a jak pracuje to może nawet nie jeść przez tydzień! Może kiedyś nauczę się to jakoś godzić, ale na razie ni jak nie potrafię.. ;o) Więc dzisiaj po dłuuuuuuugim śnie siedze sobie przed minitorkiem i podgryzam świąteczne ciasto, nadrabiając przy okazji towarzyskie zaległości ;oD Nie, no trzeba mi sie przyznać, że jednak coś dzisiaj zrobiłam - uzupełniłam papierzyska i napisałam scenariusz lekcji - jeszcze tylko musze dodatkowe ćwiczenia przygotować i będzie fest! Ale to jak znam siebie, zrobię jutro hehe ;oD No a poza tym OCZYWIŚCIE zrobiłam Męzusiowi pyszniutki obiadzik: pyrki, gąska [świąteczna] i brukselka w bułce tartej. Jakoś mnie dzisiaj napadła ochota na brukselkę własnie w masełku z bułka tartą - już róbowłam PYCHA!!! :oD A teraz czekam z niecierpliwością na Mężusia! Tylko biedny pewnie przyjdzie później, bo musiał zajśc do mechanika - kupilismy wymarzony samochód mojemu Lubemu - ale niestety jak to zwykle bywa trzeba w nim sporo zrobić - już myśleliśmy, że wszytsko jest ok, a wczoraj znowu  nas dobił... Ech tak to w życiu jest raz jest radość a raz złość ... Muszę sobie to ciągle przypominać ... Dobrze, że chociaż słoneczko rozjaśnia te smutki :oD No i obiadzik mam nadzieję, że też sprawi choć trochę radości :oD Może jeszcze obejrzymy sobie jakąś komedię - żeby tylko nie rozmyślać, bo to nie zdrowo!

No to lecę do brukselki - chyba jeszcze trochę porwę z patelki hihi ;oD I będe czekać na Mężusia!

Powodzenia życze wszystkim i oby te smutne dni jak najszybciej uciekały a w głowie żeby kwitły tylko dobre myśli i wspomnienia!

CAŁUSKI!

  

wtorek, 10 kwietnia 2007

Po..

.. świętach

.. ciastach

.. herbatce

.. kawce

.. mięsiwie swojskim

.. sprzątaniu

.. pieczeniu

.. pichceniu

.. myśleniu co jeszcze

.. siedzeniu

.. jedzeniu

.. opychaniu

.. obżeraniu

.. rozmawianiu

.. śmianiu

.. spotkaniach

.. wizytach

.. modleniu

.. staniu

.. siedzeniu

.. lenieniu się...

A teraz co? Pozostaje pamięć o miłych chwilach i powrót do rzeczywistości ze świadomością, że kolejne wolne juz tuż tuż :oD

A piosenka na dziś:

"To jest moje niebo,

ledwie ponad ziemią

Moje przejaśnienia wśród burz

To jest moje niebo.

Nie chcę mieć innego.

Blisko mi do niego.

Tuż, tuż… "

Gdy mówią mi..

I trochę uśmiechu:

  

POZDROWIONKA!!

niedziela, 8 kwietnia 2007

ALLELUJA!

   

Alleluja dziś śpiewamy,

Bogu cześć i chwałę dajmy,

Bo zmartwychwstał nasz Zbawiciel,

Tego świata Odkupiciel.

Zdrowia, radości i powodzenia

To są najszczersze moje życzenia.

   

czwartek, 5 kwietnia 2007

W ten przedświąteczny czas...

życzę Wam:

- spokoju

- pogody ducha

- radości z obcowania z bliskimi

- cierpliwości

- chwili refleksji

- wiosennych spacerów

- żołądków bez dna

- spokojnych snów

- zwolnionego tempa

- poczucia, że czas stanął w miejscu

- mocnych postanowień

- wytrwania w nich

- pomocy bliskich

- spełnienia się

- promieni słońca

a na koniec

PRZYJEMNOŚCI

jak to w Wielkopolsce mówią :oD

  

środa, 4 kwietnia 2007

Powolutku..

     

..zbliżają się te najwazniejsze święta w roku :D

Zawsze mnie ogarnia refleksja w ten Wielki Tydzień - a w tym roku tym bardziej, że zbiegło się to bardzo z rocznica śmierci Jana Pawła II..

Mam nadzieję, że uda mi się dzisiaj pójść na Drogę Krzyżową ulicami Miasta... Na razie jednak czekam na Mężusia. Jak mu sie uda przyjechać to pójdziemy razem, a samej nie kazał mi iść - trochę mnie łamie... Ale przecież nie mogę się rozchorowac przed samymi świętami! Już to przerabiałam tyle że w Mężusiowym wydaniu. W tatmtym roku tak Go rozłożyło, że leżał plackiem aż do Wielkiej Niedzieli... Taki był biedak zakichany i wymęczony, że aż żal było patrzeć.. Sama z nasza pierwszą święconką musiałam iść, sprzątania właściwie nie bylo. Zajęłam się tylko ciastami :D A za to Wielkanocny poranek mieliśmy niesamowity! W Licheniu!

No a w tym roku nie pozwolę mojemu Lubemu się rozchorować co to to nie! Musi brać rutinek i febrisanek i propolisek i witaminki. Na razie sie trzymamy:D A już dzisiaj czekają mnie zakupy. A od jutro sprzatanie :( Na szczęście nie musze myć okien - są takie stare, że lepiej ich nie ruszać - jeszcze by się nam rozleciały i to na miesiąc przed wyprowadzką :D Za to pieczenia nie będzie aż tak dużo. Podzieliłyśmy się z teściową - ja robię  Kopiec Kreta, biszkopt - wariacje na temat - z kawą, furę sałatki z tuńczyka i makaroniku, jaka faszerowane i myślę zrobić jeszcze coś, ale nie mam pomysłu.. Mazurków już za nic w świecie nie będę robić - chyba, że ktoś ma przepis na jakiegoś małotwardego :D Może zrobię Wojtusiowe ciastka :D Są proste a jakie pyszniutkie i im dłużej leżą tym są lepsze :D

A teraz wracam do słuchania RADIA JÓZEF - najlepsze na ten czas! Gorąco polecam dla tych którzy chcą na prawdę przeżyć ten Wielki Tydzień :D

 A poza tym życzę powodzenia w przedświątecznych porządkach i wypiekach!

p.s. wczoraj nie mogłam się zalogować na bloga... dziś już wszystko było ok.. uważajcie na onet :D

  

poniedziałek, 2 kwietnia 2007

Tak było...a co zostanie..?

Dziś rocznica... łatwo mi policzyć ile, bo to był właśnie rok naszego ślubu.. A miało być tak pięknie - podróż poślubna do Watykanu - żeby choć z daleka zobaczyc się z Ojcem Świętym - Naszym Papieżem.. Co to był za szok - zbiorowa rozpacz, histeria.. To był zryw na miare Polaków - jak my wtedy pięknie potrafimy się zjednoczyć... Szkoda, że tak rzadko.. Ale jak pięknie:

  

  

A dzisiaj usłyszałam niesamowitą piosenkę:

 

"LOLEK"

1) Wadowice, rok 20, Emi rodzi syna

szkoła, teatr i kapłaństwo tutaj się zaczyna.

pierwsze mecze, pierwsze smutki, w gimnazjum klasówki.

po maturze z kolegami wypad na kremówki

ref. NIE MA LEPSZEGO OD JANA PAWŁA II!

NIE MA LEPSZEGO OD JANA PAWŁA II

 

2)Całą drogę życia oddał Lolek swemu Panu,

wnet ta droga go zawiedzie aż do Watykanu.

16 października 78 roku słyszy świat "Habemus Papam" i doznaje szoku!!

ref. NIE MA LEPSZEGO ...

 

3) 13 maja cały świat oddech wstrzymuje,

Ali w stronę Jana Pawła pistolet kieruje.

Matka Boża miała tutaj plany widać własne,

Totus Tuus i wszystko staje się zupełnie jasne.

ref. NIE MA LEPSZEGO...

 

4) 2005 to kwiecień Bóg sam decyduje,

świat się modli, gdy Jan Paweł Niebo obejmuje.

Pontyfikat się nie kończy, dobrze o tym wiecie.

Papież dalej pielgrzymuje lecz na tamtym świecie!!

ref. NIE MA LEPSZEGO...

"Pan kiedyś stanął nad brzegiem. ..."

 

5) Kościół żyje i żyć będzie, słowo Boga dane,

od wiek wieków klucze Piotra są przekazywane.

Znów Habemus Papam słyszy świat i się raduje.

Dzieło Jana Pawła Benedekto podejmuje!!

ref: MAMY NOWEGO BENEDYKTA XVI!! ...

 

Muzyka i tekst: Adam Szewczyk

Wykonawca: Magda Anioł

www.magdaniol.kdm.pl

 

A teraz ide jeszcze wykorzystać ten WIELKI TYDZIEŃ...