poniedziałek, 25 czerwca 2007

Pierwszy wakacyjny...

... weekend ;o)
Był bardzo udany bo spędzony w gronie na łonie rodzinki ;o) Na wsi zawsze można sobie odpocząć odsapnąć! Pobawic się z bliźniakami, które harcują niesamowicie:
     cudne no nie?
Poza tym można odwiedzić znajomą rodzinkę i jej nowego członka - dziewiątego z kolei Kacpra - duża rodzina i ktoś by powiedział, że źle im się żyje - jacy oni biedni itp. itd. tylko że jak się u nich jest to człowiekowi humor się poprawia - dzieci to jest błogosławieństwo - ZAWSZE!! - i po  nich to widać ;o) Niech im się wiedzie jak najlepiej ;o)
W niedzielę za to wybraliśmy się na odpust do pobliskiej parafi - tam będziemy we wrześniu na ślubie ;o) Piękne miejsce a parafia baardzo stara - wczoraj minęło 650 lat od jej założenia - NIESAMOWITE! A kościółek malowniczo położony na górce nad jeziorem:
 
Za to dzisiaj z samego rana byłam na ostatnich zajęciach z niemieckiego - napisaliśmy testy i poszliśmy sobie na pyszne desery na deptak :o) A przy stoliku obok siedziało akurat dwóch niemców - nasza pani od niemieckiego sobie z nimi pogadała i powiedziałam im, że my wszyscy - a było nas tam ze 12 osbó mówimy po  niemiecku hehehe ;o) Śmiałysmy sie, że jak nas o coś zapytaja to ona będzie odpowiadac ;o) Ale powiem szczerze, że sporo rozumiałam z tego co mówili, ale ciężko jest coś poweidzieć na gorąco ;o) A oto nasze ostatni spotkanie i przemiły niemiec w zielonej koszulce:
 

No i zaczął sie ostatni tydzień przed przeprowadzką... to już w sobote.. ostatnie dni na starym mieszkaniu - kawalerce.. to całe dwa lata naszego wspólnego zycia - pierwze dwa.. ;o)
CAŁUSKI!