czwartek, 3 października 2019

Wspomnienia z chustonoszenia. 😍

😊
Miśka zaczęłam nosić jak skończył 2 miesiące. 
Po co? Skąd ten pomysł? 
Hmm potrzebowałam sposobu na poradzenie sobie z zaprowadzaniem Moni do przedszkola. 
A była już wtedy w starszej grupie, dlatego szkoda było żeby siedziała w domu. Poza tym Misiek i tak większość czasu spędzam na piersi. Nie mogła się jeszcze z nim bawić. 
😁
No i chusta okazała się wybawieniem. 😍
Najpierw naoglądałam się filmików dwóch podstawowych wiązań.
To było na kanale na 
YouTube domowa.tv
Nauczyłam się wiązań na pamięć. I poszło od razu. Ale to nie jest takie proste ot tak za pierwszym razem. Chyba miałam trochę szczęścia i ciut zdolności. 😁
Najpierw miałam jakąś chuste, która nie powinna tak się nazywać. Była to zwykła pościelówa czyli prześcieradło. Uważajcie na nie szczególnie na allegro. Ładnie wyglądają ale są do niczego. 😜
Koleżanka przysłała mi swojego pomarańczowego pasiaka. Jak się wprawiłam w boju, kupiłam sobie niebieskiego pasiaka. 😁
Na zdjęciach mam już trzecią z kolei chuste tkaną, bawełnianą, o splocie skośno-krzyżowym. Takie najlepiej się dociągają. 😊
Rodzajów jest o wiele więcej. Można się zatracić w tym świecie. 
😁
A z Miśkiem nosilismy się jakoś tak koło rok czasu. Szybko chciał chodzić sam. Pod koniec macierzyńskiego odprowadzaliśmy Monię za rękę. 😁
A potem do żłobka jeździliśmy wózkiem. 
😁
Polecam Wam chuste, bo to cudna przygoda. 
Jeśli macie pytania zapraszam. 
😊👍
Pozdrwm
😊